Toksyczni ludzie i związki. Czy ktoś zna taki temat?
toksyczne związki, manipulacje emocjami
Współuzależnienie to nie tylko od osób uzależnionych od używek. Jak się niedawno dowiedziałam też jestem osobą współuzależnioną. Nie zdawałam sobie z tego sprawy a w moim prawie 1o-letnim związku piętrzyły się coraz większe i częstsze doliny. Mój obecnie były już mąż fantastyczny manipulant i przecudowny wampir energetyczny, wykorzystywacz ludzi, potrafi być tak bajecznie miły, tak ciepły i tak bardzo pomocny ale jak wstanie lewą nogą z łóżka, to cho cho trzeba uciekać na koniec świata albo przygotować sie na mega wyczerpujące starcie a potem porażkę, poniżenia, wyzwiska, wyrzucanie z domu a na deser bardzo ciche dni czasem trwające tygodnie. Oczywiście On nigdy nie ponosił i nadal nie ponosi winy za nic, to wszystko moja wina i nieważne co jest powodem np to że mu samochód ukradli na stacji benzynowej gdy wracał z urodzin brata na których mnie nie było bo od niego uciekłam, albo ktoś mu nawciskał to też była moja wina choć nawet z ta osobą nie rozmawiałam. W domu też wszystko nie tak jak powinno być, a to szafki są brudne a to w szufladzie zaplesniały chleb itp. a ja z dwójką noworodków sama ze wszystkimi obowiązkami przy nich,bo pan wielki tata miał ważniejsze sprawy na głowie i wyższe cele realizowane po nocach i całe dnie. Dużo by o tym wszystkim pisać, szkoda bagnem zarzucać forum. W pewnym momencie zaczęłam się bać nawet "własnego cienia". Po domu chodziłam na palcach byleby króla nie obudzić bo "biedny" znowu się przestawił i nie spał całą noc. Siedział przed kompem albo przed TV albo uciekał na ławeczkę pod blok. Nigdy nie zauważyłam żeby pił jak pił to w granicach normy, parę razy znalazłam w domu biały proszek, mówił ze czasami cos tam sobie wezmie,ale tez nie zauważyłam ciagłości takich zdarzeń. A ja laik więc slepo uwierzyłam. Dzisiaj po prawie 4 latach od mojej ucieczki nadal przejawiam lęk i paraliż gdy ten człowiek przychodzi do naszych dzieci. Teraz drżę nie tylko o siebie ale i o dzieci. Jestem juz silniejsza i coraz lepiej umiem asertywnie sobie z nim radzić. Czasami przychodzi powrót współuzależnienia od toksycznego człowieka. Wraca stres, lęk i paraliż przed obroną siebiei swojej duszy, szwojej godnosci. U nas nie było bicia, picia czy cpania w formie nałogu. Ja nie mam doswiadczenia z narkotykami odkąd pamiętam bałam się ich jak ognia, alko od czasu do czasu na imprezach jak była wolna, odkąd dzieci pojawiły się z moim brzuchu zapomniałam o wszelkich używkach a dzisiaj moja jedyną używką jest poranna kawa z mlekiem oczko Czy któraś z Was ma podobne przeżycia? Jak sobie radzicie?


  PRZEJDŹ NA FORUM