Nie rozumiem jego zachowania...
Chodzi o mojego kolege. Chodzimy razem do klasy. Od poczatku mi sie podobal, jak go tylko zobaczylam wpadl mi w oko. Mial wtedy dziewczyne, ale zauwazylam, ze cos jest na rzeczy, bo czasem lapalam go na wgapianiu sie we mnie. Zauroczylam sie w nim, ale minelo. Pod koniec 1 klasy rozstal sie ze swoja dziewczyna, powodu nie znam, ale chyba z jego winy. Byli ze soba 2 lata. Wtedy byl jeszcze milszy dla mnie, czesciej patrzyl, ale ignorowalam to. W ogole nie mielismy ze soba najlepszego kontaktu, moze tez po czesci przez moja niesmialosc. Jeszcze na poczatku 2 klasy staral sie o dziewczyne, z ktora sie rozstal, ale nie udalo sie. Pewnego razu, gdy siedzialam z kolezankami na korytarzu podszedl i zaczal przy nich mowic, ze jestem slodka, pytal czy mam chlopaka lub czy z kims krece. Zdenerwowalo mnie to, ze jest taki bezposredni. Nie wiedzialam po co te wszystkie pytania. Za jakis czas zwiazal sie z jakas dziewczyna. Ale nie zmienil sie wobec mnie. Ktoregos razu, gdy wracalam z moja kolezanka i z nim do domu, ona poprosila mnie zebym z nimi poszla w jedno miejsce. Spieszylam sie, wiec powiedzialam zeby poszli beze mnie, wtedy on mnie objal zlapal za reke i nie chcial puscic. Powiedzial, ze mam isc z nimi. Probowalam sie wyrwac, ale nic z tego. I tak szlismy cala droge. Z tylu musialo to wygladac jakbysmy byli para. Za jakis czas zerwal z ta dziewczyna, byli ze soba bardzo krotko. W polowie roku szkolnego troszke sie do siebie zblizylismy. Raz gdy z nim usiadlam, o co sam mnie poprosil powiedzial, ze mu sie podobam. Ale nie bezposrednio do mnie, ale do kolegow, ktorzy za nami siedzieli. Powiedzial: "...ja przynajmniej nie ukrywam jak mi sie ktos podoba" i spojrzal na mnie. Przemilczalam to. Pozniej bronil mnie, gdy moj kolega mial do mnie pretensje. Ostatnio pomogl mi w zalatwieniu pewnej sprawy, choc nie tylko mnie. Gdy bylam na urodzinach kolezanki, gdzie on zreszta tez byl, ciagle cos podgadywal. Troszczyl sie o mnie, pytal czemu nie bylo mnie w szkole, a obiecalam mu, ze bede i ze sie "ogarne" (mialam male problemy w szkole), gdy tylko robilam cos na telefonie, pytal z kim pisze. Wspominal tez o jakies dziewczynie, z ktora "kreci". Po imprezie w szkole ciagle mi sie przygladal. Nieraz staje bardzo blisko mnie, gdy ze mna rozmawia patrzy mi w oczy, albo jest znow jakis zawstydzony, mowi do mnie czule. Gdy siedzial na przeciwko mnie ciagle mnie obserwowal, patrzyl jak w obrazek takim maslanym wzrokiem i byl jakby spiety. Kiedys moja kolezanka powiedziala mi, ze gdy sie spotkala z nim rozmawiali o mnie. Zdziwilam sie. Mowila, ze wspominal, ze jestem ladna i bardzo fajna, ale powinnam sie bardziej otworzyc. Gdy powiedziala mu, ze nie ide na studniowke powiedzial, ze on juz sobie ze mna porozmawia. I faktycznie na nastepny dzien, gdy zaczelismy ten temat i powiedzialam, ze raczej nie pojde, bo nie mam pieniedzy wkurzyl sie i powiedzial, ze jesli tak to pojde z nim jako osoba towarzyszaca. Ostatnio bez powodu sie do mnie przytula, gdy mam zly humor stara sie mnie pocieszyc, droczy sie ze mna. Kiedys usiadl kolo mnie i powiedzial, ze "jestem jego i tylko jego". Tylko problem w tym, ze od 4 msc-y ma dziewczyne, ktora chodzi z nami do szkoly. Ale prawde mowiac czasem zachowuje sie tak jakby jej nie znal. Zupelnie jak by byl z nia tylko dla samego "bycia". W dodatku ostatnio rozmawialismy o mojej kolezance, powiedzial, jest bardzo fajna i ze gdyby nie jego obecna dziewczyna to by sie za nia wzial...przykro mi sie zrobilo, chyba to zauwazyl bo jakos dziwnie na mnie patrzyl i pozniej mocno mnie do siebie przytulil. I nie wiem, co mam o tym myslec, staram sie go traktowac jak kolege, ale przez jego zachowanie "ciagnie" mnie do niego.


  PRZEJD NA FORUM