Manipulantka. Pomocy
Witam was. Jestem na forum nowy i mam pewne pytanie.

Pół roku temu zakochałem się w dziewczynie która okazała się straszną manipulantką i pogrywała ze mną na zasadzie "przyciągnij-odepchnij" w sposób dosyć wyrachowany bo poprzez okazywanie zainteresowania po którym następowało kompletne ignorowanie mojej osoby gdy tylko próbowałem to wykorzystać itd. Kłamała przy tym że ma chłopaka mimo że nikt o nim nie wiedział spośród jej najlepszych koleżanek. W końcu postanowiłem dać sobie spokój i dzięki Bogu to silne do paranoi zauroczenie mi przeszło. Porozmawiałem wtedy z tą dziewczyną i powiedziałem jej wprost że mam dosyć chorej sytuacji pomiędzy nami i że obiecuję dać jej święty spokój. Zrobiła mi wtedy wyrzut że z nią nie rozmawiam w szkole a tlyko czasami coś piszę. Dziwne, oczekuje tego ode mnie rzekomo zajęta osoba Wink 2 tyg po tej rozmowie okoliczności sprawiły że z przyczyn niezależnych ode mnie miałem okazję z nią porozmawiać bo siedziałem wraz z nią i jej koleżanką. Chciałem to w sumie wykorzystać i już na neutralnym gruncie sprostować relację jednak zachowywała się tak jakby była obrażona, specjalnie mówiła coś przy mnie o innych chłopakach i o tym jak to wybiera się na imprezę. Pierwsza słowem się do mnie nie odzywała chyba że sam coś zagaiłem. W przeciwieństwie do jej koleżanki oczywiście. No i wyszło jak wyszło, że rozeszliśmy się w takich stosunkach. Minął miesiąc od tej sytuacji, przychodzę wczoraj do szkoły w trakcie ustnych matur bo wracałem z korepetycji i postanowiłem zajrzeć do kolegów, a ona tam jest. nie przeszkadzało mi to, była mi już bardzo neutralna nie biorąc pod uwagę małego urazu wobec jej wyrachowanych zabaw moimi uczuciami. Oczywiście słowa z nią tam nie zamieniłem a ni ona słowem nie odezwała się do mnie. Jednak po pewnym czasie rzuciła tekstem, który był ewidentną prowokacją w moim kierunku. Sytuacja była taka że wyszedł facet z sali egzaminacyjnej oznajmić że jest za głośno itd. Kiedy wrócił do sali, ona siedząc na przeciwko mnie,( bo wszyscy siedzieliśmy w dwóch ławkach, czyt. moi i jej znajomi z klasy) powiedziała, że wcale mu się nie dziwi bo przychodzą tu osoby bez sensu, siedzą i robią hałas ,a nie zdają matury. Automatycznie poczułem napływ ciepłą z nerwów i wróciły mi się wspomnienia jednak postanowiłem przemilczeć sytuację i nie wdawać się z nią w dyskusję. Teraz mam pytanie. Czy to mogło świadczyć o jakimś jej urazie wobec mnie?? No bo sorry, ale nikomu nie przeszkadzałem będąc tam, wręcz przeciwnie, a druga sprawa że nie ja jeden tam byłęm jako niezdający. Kolejna rzecz to chyba ja powinienem mieć jej postawę po tym pól rocznym traktowaniu mnie jak zabawki dla swojego ego hmm? Wink Pozdrawiam


  PRZEJDŹ NA FORUM