Nie potrafię dokonać wyboru.
Wszystko zaczęło się pod koniec szkoły, jakieś 2 miesiące temu. Mam 20 lat, nigdy nie miałem problemu z dziewczynami, zawszę wiedziałem co powiedzieć, jak zareagować itp itd. Byłem nawet w jednym poważnym związku który się okazał toksyczny. Pieniądz dla mnie zawsze miał wysoką pozycję w hierarchii wartości, jak nie najwyższą. Pomimo, iż trochę materialistycznie spoglądałem na świat, w domu nauczono mnie o szacunku do kobiet, i mimo iż nie kiedy zdarzała się "mniej inteligentna" zawsze w moim zachowaniu był szacunek do płci przeciwnej. Tak więc, znaliśmy się z widzenia dość długo, mój bliższy kolega zapoznał mnie bliżej z tą istotą, mówił, że będziemy do siebie pasować, żebym spróbował, mówił: ona jest wolna, ty jesteś wolny. Pomyślałem czemu nie. Wszystko układało się super, każda chwila przy jej boku była bezcenna, to ona spowodowała to, że zmieniłem swoje spojrzenie na świat, przestałem patrzeć na pieniądz tak jak wcześniej. Nigdy w życiu nie spotkałem takiej kobiety, jest wyjątkowa, stała mi się tak bliska, chyba się w niej zakochałem po uszy, aczkolwiek to chyba za wcześnie by takie rzeczy mówić. Do tej pory dobrze wiedziałem jak postępować, lecz to było zbyt piękne by było prawdziwe. Po jakiś 2-3 tygodniach intensywnego spotykania się, a byliśmy w "etapie całowania się" lecz nie byliśmy razem, nie chciałem się śpieszyć, ponieważ znałem jej złe wspomnienia - sama mi to powiedziała, rozumiałem to, że musi się upewnić. Jak to mówiła, pokochała kogoś pierwszy raz w życiu tak na prawdę i ta osoba cały czas ją raniła w sposób dla mnie nie wyobrażalny. Tak więc po czasie powiedziała mi, że musimy przystopować, bo nie jest pewna itp. że pod koniec miesiąca wraca do domu ( 40 km ode mnie ) bo do tej pory mieszkała na stancji w mieście gdzie znajdowała się nasza szkoła. Ja jej odparłem, -że dla mnie to żaden problem, mam samochód będziemy się widywać, ale skoro tego chcesz proszę bardzo.
Spotykaliśmy się dalej, pomyślałem skoro chce się upewnić to muszę jej pokazać jeszcze bardziej jaki na prawdę jestem, że dla mnie seks w związku to sprawa 2 rzędna, że nie jestem byle jakimś facetem który myśli tylko i wyłącznie o "dupie i cyckach" itp. Rozkochałem ją w sobie, lecz postanowiłem skoro chciała przystopować, że ja jej pierwszy nie pocałuję. Spędzaliśmy ze sobą dużą ilość czasu, widziałem jak na mnie patrzała, z resztą ja tak samo na nią. Udało się, pocałowała mnie pierwsza.
Znów było wszystko w porządku, do czasu kiedy musiała wrócić do domu. Od tamtej pory, od kiedy wyjechała, minęło prawie 2 tygodnie i ani razu się nie spotkaliśmy, niestety ale ona pracuje codziennie. Aczkolwiek kontakt utrzymujemy, codziennie rozmawiamy, na facebooku niestety. Nasze relacje nie są już takie same. Mam dylemat, czy walczyć dalej ? czy odpuścić ? Taka odległość to dla mnie żaden problem - pracuję, posiadam samochód. Brak takich przyziemnych przeszkód, oprócz tego, że od października zaczną się studia, i możemy wylądować w 2 różnych miejscach, ale również w tym samym. I nawet wpadłem na fajny pomysł jako iż jestem może trochę romantyczny. Zdobyłem jej adres w tamtym mieście od jej bliskiej przyjaciółki, i miałem zamiar rozmawiać z nią powiedzmy na facebooku, napisać, że zaraz wracam i szybko pojechać do niej z kwiatkami, z pod domu do niej zadzwonić. Potrzebuję rady, czy dalej walczyć ? czy nie wyjdę na psychicznego ? jak pojadę pod jej dom mimo iż sama mi jego nie podała ?
Raczej nigdy nie potrzebowałem rad w tych sprawach, zawsze to ja ich udzielałem, ale pierwszy raz w życiu mam coś takiego, że nie wiem co mam zrobić....


  PRZEJDŹ NA FORUM