Czy to jest prawdziwa miłość, która przetrwa wszystko?
Witam Was moi drodzy,
Zastanawiałam się nad założeniem tematu o moich sprawach prywatnych, ponieważ wiadomo.. są to moje sprawy osobiste i boję się w jakim stopniu poważnie podejdziecie do mojego problemu..
Na pewno spodziewacie się, że chodzi o mój związek.. Otóż byliśmy przyjaciółmi dluugi czas, jako młodzi ludzie (ja wtedy w okresie buntu i dorastania), szalalam z kolezankami, imprezowalam, a on grzecznie czekal na mnie, az wreszcie w tej naszej przyjazni go zauwaze, wreszcie odwazyl sie przyznac, ze mnie kocha i dluugi czas staral sie o podbicie mojego serca i to w sposob bardzoo romantyczny. urzekl mnie tym, byl jedynym chlopakiem, ktory tak o mnie walczyl po tym, jak dalam mu koszta. to byla najtrudniejsza decyzja w moim zyciu(moze nie najtrudniejsza, bo teraz mam jeszcze trudniej, ale o tym pozniej..), musialam wybrac czy stracic swoja przyjazn i zaryzykowac wchodzac z nim w zwiazek.. nie bardzo wtedy wiedzialam jak bedzie wygladac roznica pomiedzy przyjaznia, a zwiazkiem, i tak sie spotykalismy, i tak czasem sie pocalowalismy, i tak rozmawialismy ze soba otwarcie. Byłam młoda i durna, dlatego weszłam w ten związek, a przecież różnica była ogromna i szybko się o tym przekonałam. Jestem kobietą z zasadami (bardzo szanującą siebie). Marzyłam o partnerze, z którym obydwoje będziemy dla siebie pierwsi i jedyni.. i tak też mi się udało. przez pierwsze trzy lata nasz związek był idealny.. to nie jest mój wymysł, to było widac, koleżanki mi zazdrościły. mój ukochany dawal mi ogromna miłość, szacunek i wsparcie, czułam się przy nim, jakbym była calym jego zyciem, jak tylko mógl dziękował mi za to, ze z nim jestem, był romantykiem i to nie byle jakim. ale pozniej chyba zaczął on dojrzewac.. Poznal nowych kolegow, zrobil prawko, kupil auto i oczywiscie pozazdroscil im wolnosci, zaczal robic co chce, zerwal ze mna, a ja glupia blagalam, zeby sie opamietal. w koncu go olalam i wtedy bardzo chcial wrocic. zgodzilam sie, ale dluugi czas mu to wypominalam, poza tym wiem, ze zalil sie wtedy jak ze mna zerwal mojej kolezance i ciagle mu wmawialam, ze pewnie mnie z nia zdradzil, on ciagle sie wypieral, klocilismy sie o to dluuugi czas, on zaczal mowic, ze zaluje, ze tego nie zrobil na prawde, bo wtedy wiedzialby o co jest oskarzany. pozarlismy sie pewnego wieczora ostro o to, bo ta kolezanka nadal mieszala miedzy nami, a on wtedy zniknal na cala noc z kolegami. wreszcie stwerdzilam, ze musze przestac go oskarzac, zapomniec o tym, wybaczyc, albo z nim zerwac, ale dla dobra naszego zwiazku potrafilam przestac go tak bezpodstawnie oskarzac... jednak nasze drogi sie wtedy rozeszly, przestalismy sie szanowac, on widzialam, ze juz nie kocha mnie jak dawniej, bo jego zachowanie w stosunku do mnie sie zmienilo. juz nie byl taki jak wczesniej.. stal sie zaklamany, nie pewny siebie, mimo, ze jest przystojny. i tak zylismy ze soba przez dwa lata w klotniach przplatajacych sie bardzo milymi chwilami. dawniej to co bylo miedzy nami bylo zbalansowane, wysrodkowane? a przez ostatnie dwa lata bylo, albo bardzo zle, albo bardzo dobrze, popadalismy ze skrajnosci w skrajnosc, nagle jemu zaczelo przeszkadzac okazywanie mi milosci przy znajomych, tyle ze nie zauwazylam, ze to tylko przy niektórych tak ma, przy innych mialam wrazenie, ze az zabardzo sie do mnie przymila, jakby na pokaz? i tak sobie trwalismy razem 5 lat, az przez jego zachowanie ja tez stwierdzilam, ze nie moge go tak bardzo kochac, kiedy tak mnie traktuje, ale wiadomo. bylismy dla siebie pierwsi i jedyni. moje marzenie:} poza tym nadal nie raz potrafil przypomniec tego dawnego siebie, w ktorym sie zakochalam.. ale kiedy poszlam do pracy na wakacje i poznalam nowych ludzi, zauwazylam, ze to chyba nie jest chlopak dla mnie, czesto okazywal mi brak szacunku, nawet przy znajomych, chamskie odzywki itp. wtedy przestalam sie starac o ten zwiazek i po miesiacu olewania go i oddalania sie mojego od niego..zerwal ze mna. oczywiscie jak to zerwanie..duzo uswiadamia. wtedy wiedzialam, ze bez niego nie potrafie zyc, mielismy jechac razem gdzies, namawialam go, zeby nie odwolywal tego wyjazdu..i tak to zrobil. pozniej dowiedzialam si, ze byl z kims widziany;] to tlumaczylo jego ngle zerwanie ze mna. postanowilam zyczyc mu szczescia i probowac robic wszystko, zeby nie myslec o tym jak bardzo jest mi zle. codziennie sie stroilam, zeby bylo mi lepiej, pojechalam sama tam, gdzie mieslismy jechac razem, telefon zostawilam w domu, zeby dac mu spokuj, kontaktowalam sie z innego numeru tylko z przyjaciolkami. zauwazyl, ze cos jest nie tak, bo nagle zamilklam, nie odbieram, nic nie pisze, mimoze 1 sms dziennie to z mojej strony i tak bylo za malo. do tego uslyszal co nieco od moich kolezanek o tym jak swietnie sie tam bawie i ze z kim sie spotkalam (poprostu poznalam pierwszego lepszego chlopaka, ktoremu sie spodobalam i nie odmowilam mu spotkania. stwierdzilam,ze jak sie nie odegram to mu nie wybacze. to tez bylo szczeniackie zachowanie, ale pocalunki nie maja dla mnie tak duzego znaczenia, wele razy calowalam sie z kims, a dla mojego chlopaka bylam pierwsza pod kazdym wzgledem). on troche zle zrozumial moja kolezanke, jak dowiedzial sie o tym wszystkim, zaczal wypytywac dokladniej i w koncu dowiedzial sie, ze nie wzielam telefonu itd.. z moja friends zrobil mnie w balona, ona mnie wydala, a on pozyczyl kase i przyjechal tam za mna. zaczal mi mowic, ze teraz dopiero zrozumial swoj blad, zaczal sie starac, zebym do niego wrocila, a jak zaczelam wypytywac i drążyć temat o tej dziewczynie, z która sie spotykal, postanowil wreszcie, ze ze mna nie chce byc, ze to i tak nie ma sensu, ze nigdy mu tego nie wybacze..itd.. ok. nie rozumialam o co mu chodzi, ale musialam dowiedziec sie o co chodzi, zaczelam ypytywac tej dziewczyny... i po wielkich desperackich krokach i ponizaniu sie wyciagnelam od niej prawde. mojemu bylemu od razu podziekowalam za szczerosc. nie chcialam go znac, poklocilismy sie tak bardzo, az sie poszarpalismy, odwrocilam sie napiecie i idzial, ze nie chce go juz znac po tym wszystkim. dal mi odejsc, ale za chwile oczywiscie zajezdzal droge autem i prosil, zebym wsiadla, ze musi mi cos opowiedziec. ok. ludzie patrzyli, wiec wsiadlam. rozmawialismy bardzo dluugo. dojrzal do najszczerszej rozmowy. stwierdzil, ze nic juz mu nie zalezy, ze musze wreszcie poznac prawde po tym wszystkim co sie dowiedzialam.. dwa lata temu, kiedy tak bardzo sie poklocilismy, poszedl do kolegow na domowke i ostro sie upil, kolezanka go pocieszyla...az zabardzo. mowi, ze ro co zrobil bylo dla niego obrzydliwe, ja nie moglam nigdy sie o tym dowiedziec, on sie tego wstydzil i zalowal okropnie tego, ze tak sie zachowal, bo to co nas laczylo tez mialo dla niego ogromne znaczenie, a on to zjebal nieodwracalnie, myslal, ze kiedys przestanie go to dreczyc, i ze o tym zapomni, nie chcial mnie stracic, ale to go przeroslo wszystko, ciagle o tym myslal, stal sie zaklamanym czlowiekiem, wybuchowym, bez szacunku do siebie. dlatego tak zaczelo sie psoc miedzy nami, to jego wina, dlatego ja to zauwazylam, ze cos jest nie tak i mu trulam ciagle, ale on to znosil, bo wiedzial, ze zjebal, jednak kiedy przestal czuc sie kochany przeze mnie, stwierdzil, ze nie bedzie dalej sie tak meczyl z wyrzutami sumienia, poza tym pierwszy raz doswiadczyl uczucia zauroczenia, kiedy poznal tamta dziewczyne i stwierdzil, ze to odpowiedni moment, zeby skonczyc nasz zwiazek, zeby odrzyc po tej mece psychicznej przez ostatnie dwa lata. byl na tyle niedojrzaly, co zauwazyl dopiero pozniej, zeby myslec, ze warto jest rzucic 5cio letni zwiazek dla zauroczenia, jak wiadomo przekonal sie, ze to byl kolejny najwiekszy blad w jego zyciu, ale znowu po fakcie. jednak kiedy uslyszal, ze ja juz sobie ukladam zycie(choc tak naprawde tylko czekalam, az zauroczenie mu przejdzie i zacznie starac sie, zeby mnie odzyskac. chyba jestem dojrzalsza od niego), stwierdzil, ze to juz naprawde koniec i musi sie z tym pogodzic.. on kiedy nie wie co ze mna sie dzieje, to nie potrafi normalnie funkcjonowac i tak ma do tej pory. postanowil, ze tez sobie ulozy zycie, ze musi.. poniewaz juz raz kiedys to zrobil, stwierdzil, ze teraz bedzie mu latwiej, ale jednak sie pomylil. nie mogl pozniej spac po nocach, o czym swiadczyly jego telefony i smsy, ktore widzialam jak wrocilam z wakacji i sprawdzilam swoj telefon, ktory zostawilam w domu. mowil, ze to co bylo z ta dziewczyna nie podobalo mu sie, to nie to co ze mna, dlatego za 3cim razem z nia nie mogl tego zrobic juz i wtedy jej powiedzial, ze on nie moze.. na drugi dzien pojechal do niej, zeby z nia zerwac i zaraz po tem pojechal za mna w miejsce, w ktorym bylam na wakacjach. twierdzi, ze dopiero po tym wszystkim dorosl i wie, ze jestem miloscia jego zycia, teraz dopiero widzi, ze jestem idealna, ze to czego we mnie nie lubil, to za tym nawet teskni, ze kiedy mi o tym wszystkim opowiedzial czuje, ze moze juz byc taki jak dawniej( i faktycznie przy ewentualnym spotkaniu naszym przypominaja mi sie czasy naszej przyjazni, kiedy go olewalam, troche czasami bawiąc sie nim, wykorzystując to, ze tak za mna jest, a on za mna latal. nie sądziłam, ze kiedykolwiek sie w nim zakocham, choc zawsze cos mnie do niego ciagnelo. ale to byl typ faceta, jakiego nie lubilam, czyli podobajacy sie wiekszosci mnie nie pociagal.). ale on nawet nie oczekuje, ze kiedykolwiek mu to wybacze, wie, ze to co zrobil jest okropne, poza tym byl tez tak zaklamany, gdyby powiedzial mi od razu prawde tez jak to bylo z tą moją kolezanką, której tak sie zalil i spotykal sie z nią to nie wmawiałabym mu kilka miesiecy, ze mnie zdradzil ( ona chciala z nim, ale on jej odmowil, mimo ze zaczela sie rozbierac przed nim. dopiero po dwoch latach mi o tym powiedzial, bo wtedy bal sie, ze mu nie uwierze, bo ona ciagle mieszala miedzy nami). Oczywiscie wszystko to co mi opowiedzial sprawdzilam. Zyjąc z takim kłamca nauczyłam się dochodzenia do prawdy.. wszystko sie zgadza z tymi dziewczynami.. Wiem, ze gdybym miala mu to wybaczyc to tylko i wylacznie wtedy, kiedy moglabym pamietac, ale nigdy o tym nie wspominac, bo takie wypominanie i podejrzenia na pewno w minimalnym stopniu, ale przyczynily sie do tego, ze jako najebany gowniarz dal sie tak pocieszyc (staram sie go usprawiedliwic, choc on wie, ze to zadne usprawiedliwienia), bardzo zle sie z tym czul i po dwoch latach nawet nie mogl o tym zapomniec, jak mogl byc tak glupi. wiedzial jak wazne bylo dla mnie to co nas laczylo, dla niego tez, a jednak to zjebal. teraz robie mu nadzieje, na wybaczenie, choc mowie, ze zdrady wiedzial, ze mu nie wybacze nigdy.. ale po 6ciu latach prawieze codziennych spotkan ciezko jest mi przestac, tymbardziej gdy tak nalega i sam za mna lata jak dowie sie gdzie jestem. chcialam nawet sprawic, zeby mnie znienawidzil, ale nie potrafilam go oklamac, ze spotykalam sie z nim i dawalam mu ogromne nadzieje na powrot po to, zeby sie na nim odegrac za to co zrobil.. chcoaciaz poczatkowo mialam taki plan, ale zrobilo mi sie go szkoda;] jak stwierdzil, ze teraz wszyscy go beda traktowac jak szmate.. teraz mam metlik w glowie. nie mam zaufania do niego i zastanawiam sie, czy naprawde dojrzal, czy po tym jak dwa lata mnie urabial mysli, ze znowu mu sie uda. kiedy jestem z nim i rozmawiamy szczerze, godzinami, wtedy mylse, ze jest taki prawdziwy i szczery w tym co mowi, ze przed dwoma laty tez go znalam i wtedy mysle, ze mowi mi prawde, ale kiedy jestem sama w domu wtedy mam watpliwosci.. nie wiem co mam zrobic w tej sytuacji. jedyne czego od niego oczekiwalam, to milosc, przyjazn, szacunek, oparcie, wiernosc, nie chcialam nigdy zadnych rzeczy materialnych, z reszta on nawet nie zapewnilby mi tego.. ale po tym wszystkim nie ma chyba juz nic do zaoferowania dla mnie. moze to co czuje do niego to przyzwyczajenie..ale tak bardzo zal mi tego zwiazku, gdybym byla pewna, ze mowi prawde, to chyba bylabym w stanie mu to wybaczyc wszystko, gdyby prawda bylo, ze nigdy by tego nie powtorzyl, bo sprobowal i wie, ze to jest "chujowe", ze teraz ma obrzydzenie do innych kobiet, ta pierwsza byla starsza duzo od niego i nie chce mowic, ze go zgwalcila, bo sam przyszedl sie do niej zalic, ale czul sie wykorzystany nieco przez nia, ta ostatnio tez uprawiala z nim seks, w ktorym nie czul milosci, taka jak ze mna. teraz juz wie, ze nie podoba mu sie cos takiego, ze nigdy juz by tego nie powtorzyl, ze nawet nie chce sobie wyobrazac jak ja sie musze czuc, bo kiedy tylko pomysli, ze to ja cos takiego zrobilam, to az nie moze wytrzymac. gdybym miala pewnosc, ze to naprawde bylo dla niego tak ogromna lekcja, to moze kiedys moglabym mu to wybaczyc, ale poki co nie wiem czy on nie chce mnie urobic kolejny raz.. nie wiem co zrobic w takiej sytuacji. mysle, ze powinnam zerwac z nim kontakt. ale nie potrafie, bo moze w glebi serca mam nadzieje, ze jednak okaze sie, ze jestesmy dla siebie stworzeni tak jak zawsze myslalam. a moze jesli tak jest to jeszcze kiedys sie spotkamy, jako calkiem dorosli juz ludzie, a moze kiedys jednak bede cieszyc sie, ze do niego nie wrocilam.. nie wiem co robic.. co o tym myslicie wszystkim?
Moze zabardzo sobie wkrecilam, ze nasza milosc jest tak wyjatkowa..kiedys byla, ale czy po tym wszystkim znowu moglaby taka byc?
Czekam na Wasze opinie i dziekujęwesoły


  PRZEJDŹ NA FORUM