Mam duży problem
Witam wszystkich. Jestem tu nowy, także proszę o wyrozumiałość.

Mam problem z moją dziewczyną.Jesteśmy ze sobą ponad półtorej roku, układało nam się jak w każdym związku raz lepiej raz gorzej.Spotykaliśmy się dość często,chodziliśmy do jednego liceum.Dawniej miałem różne wątpliwości co do naszego związku,czasem czułem,że to nie ma sensu i nie powinniśmy być razem,ale twierdziłem,że warto próbować bo jest naprawdę atrakcyjną i inteligentną kobietą. Później już wiedziałem,że to kobieta mojego życia, że na prawdę ją bardzo kocham i chcę z nią spędzić resztę życia.Ona też zawsze była we mnie bardzo zakochana(przynajmniej tak czułem). Od około 2 miesięcy jest między nami coś nie tak. Ja nigdy nie potrafiłem jakoś dosadnie wyrażać swoich emocji i to ją denerwowało, tłumiłem je w sobie. Wszystko się zmieniło kiedy pod koniec września pojechałem ją zawieść do mieszkania (kilkaset kilometrów),ponieważ rozpoczynała studia. Przez całą drogę (2,5h) czułem już straszną tęsknotę. Nie mogłem do siebie dopuścić myśli, że wyjeżdża tak daleko. Bałem się o nią. Kiedy się żegnaliśmy wybuchłem płaczem. Zdarzyło mi się to pierwszy raz, płakałem jak małe dziecko przez pół godziny. Uświadomiłem sobie,że zostawiam tu mój Skarb, który mogę stracić bo na pewno pozna wiele nowych osób, będzie z nimi spędzała więcej czasu niż ze mną. Od tego czasu zacząłem się dużo bardziej starać, spędzać z nią każdą wolną chwile kiedy była w domu (każdy weekend), zacząłem ją bardziej doceniać. Wydawało mi się, że wszystko jest okej.
Niedawno zauważyłem,że jednak coś jest nie tak. Po szczerej rozmowie dowiedziałem się,że chyba się w niej coś wypaliło i że nie wie czy jeszcze mnie kocha. Cały czas się starałem i pokazywałem jej moją miłość, chciałem żeby znowu poczuła, że mnie kocha, dawałem z siebie wszystko. Wydawało mi się, że uczucie do niej wróciło, zachowywała się normalnie, spotykaliśmy się,spędzaliśmy cały wolny czas razem.
Na ostatnim spotkaniu(w niedziele) powiedziała mi, że cały czas udawała,chciała żeby było jak dawniej,ale ją już to męczy i chyba musimy się rozstać. Powiedziałem jej, że ja ją bardzo kocham i chcę z nią spędzić resztę życia, ale ona nic. Kiedy się żegnaliśmy, znowu się rozpłakałem, zaczęła mnie pocieszać, że będzie wszystko dobrze, dam sobie rade itp.
Dziś kiedy gadaliśmy przez telefon (jak tam, co robisz itp,) powiedziała mi,że wogóle o nią nie walczę. Ma też do mnie pretensje,że zacząłem się o nią starać dopiero jak pojechała na studia i że zawsze chciała żebym był taki, a teraz jak właśnie taki jestem to jej to zwisa.
Mamy się spotkać i porozmawiać w najbliższy piątek. Proszę doradźcie coś. W jaki sposób o nią walczyć.

Pozdrawiam
PS: Jeśli coś jest niezrozumiale napisane to piszcie, postaram się wyjaśnić


  PRZEJDŹ NA FORUM