Moja historia. - Nie daje rady.
"Nic. Po prostu nie wiem nic."
Zacznę od tego iż nie miałam dzieciństwa. Często byłam sama, nie miałam dużo przyjaciół. Chorowalam. Moi rodzice rozwiedli się kiedy miałam 8/9 lat. Ojciec był alkoholikiem przez to nigdy tak naprawdę nie miałam ojca. Mam brata w tamtym czasie miał 5 lat teraz ma 13. W 2013 roku wprowadzilam się do babci. Zaczęłam wszystko od nowa, chociaż moje lęki nadal dawały o sobie znać. Poznawalam ludzi, zmienialam się, często nie było mnie w domu. Nie obchodziła mnie nauka, wagarowalam. Nowe miejsce obudzilo we mnie buntownika, ale również odkryłam swoje JA.
W pierwszej gimnazjum (I semestr) stałam się "sławna osoba", obiecałam sobie ze nigdy nie zostanę samotna tak jak było w tamtym mieście. Zaczęłam tęsknić za ojcem. Rodzina mnie do niego porównywala. Bylam/jestem czarna owca. Tak jak on... Tęsknota i niezrozumienie. Zaczęłam palić i pić. Szkola, rodzina, ludzie. Mówiłam sobie "jest dobrze, tak powinno byc" a nie było. W lutym 2013 wprowadziliśmy się do Niemczech. Musiałam zostawić wszystko na czym mi zależało. Nienawidziłam za co wszystkich. Nie umiałam Niemieckiego przez to nie rozmawiałam z ludźmi. Przez wiele miesięcy nie miałam z kim tak naprawdę szczerze rozmawiać. Płakałam. Byłam sama. Mój koszmar powrócił z dwojona siła. Jeszcze był rasizm. Czylam się jak NIC. Zero. Po 6/7 miesiącach poznałam jedną Polkę w moim mieście. Gdyby nie ona nie wiem co by się stało. Miałam osobę do której mogłam pojechać i się wygadać. Mamie zaczęlo się to nie podobać. Nie rozumiała tego ze dzięki nowej znajomości oddałam się od tego ZŁEGO. Zaczęłam się stawiać. Nasze życie zaczęło się ponownie psuć. Mama dawała mi szlabany minęło trochę czasu zanim pierwszy raz podniosła na mnie rękę. Poniżala mnie przy ludziach, nie akceptowala mnie i mojego charakteru. Zaczęłam się czuć jak WIELKIE NIC. Mówiła ze do niczego się nie nadaje, że myślę tylko o sobie. To mnie niszczylo. Bo tak nie było. Zaczęłam nienawidzić siebie , swojego ciała i charakteru. Brat i mama przezywali mnie od grubasow. Przy atakach migreny wymiotowalam. W trzy miesiące schudłam około 7/8 kilogramów. Stres sprawił ze wypadaly mi włosy. Zaczęłam bać się ludzkiego dotyku. Kiedy ktoś podnosi rękę (mam 1.55 cm więc dla mnie wszyscy są wysocy) kulę się zamykając oczy. Mama się z tego śmieje, uważając to za zabawne. Nie wie jak to boli. Pewnego razu naprawdę się zdenerwowala bo powiedziałam przy jej znajomych iż trzyma mnie jak w klatce. Od tego czasu kontroluje mnie, sprawdza mi sms, oraz czas. Ponownie zaczęłam palić i pierwszy raz pocielam sie, wiem że to głupie. Ale ja .... Potem mi wiele lepiej. Znajoma mojej mamy powiedziała mi ze mam depresję i potrzebuje pomocy bo matka mi jej nie da. Ale jak mam iść do lekarza kiedy jestem pod okiem matki? Kiedy miałyśmy taki temat wysmiala mnie. Mówi ze nie mam depresji. Ona tego nie widzi. Obwinia mnie również o migrena która mam co 3/6 dni. I o wymioty. Zaczyna mnie to wszystko przerastac. Pragnę spokoju, boję się samej siebie, boję się swoich myśli. Wszyscy z rodziny biorą stronę matki, nawet mój brat. Tylko "obcy" ludzie widzą jak bardzo matka mnie krzywdzi. Ostatnio powiedziała iż jestem jej własnością. JA JESTEM JEJ DZIECKIEM! Nie wiem co mam zrobić, nie daje rady. smutny To boli iż osoba która mnie wychowywala nie akceptuje i nie widzi co ze mną jest i co może do tego doprowadzić. Nie wiem. NIC.


  PRZEJDŹ NA FORUM