Ona kogoś ma, ja ją kocham.
No dobra, wróciłem. Nareszcie dostałem jakąś odpowiedź, dzięki.

Nie chodzi o to, że jestem cienką, bojaźliwą piczką. Czy coś. Mam charakterek, mam poczucie humoru, szczerze to moja duża zaleta. Nie jest to jakieś-tam głupkowate błebłanie, tylko autentyczne wyczucie. Pewność siebie to coś, czego nigdy nie brakowało mi w życiu - aż do teraz. Po prostu mam nogi z waty i nie wiem co ze sobą zrobić. Powiedzieć jej, grać na zwłokę (tj pozwolić działać czasowi), nie wiem, dosłownie nie wiem. Nie chcę przypierać jej do muru takim wyznaniem, jednocześnie wiem że nie mogę tego w sobie tłamsić.

Co do wyglądu - tak, jestem nieatrakcyjny, gruby, czy jak zwał tak zwał. Mi osobiście to nigdy nie przeszkadzało, cały czas nad tym pracuję, jednak zestawienie chorób które niestety mnie nękają BARDZO mi to utrudnia.

Co do Waszych odpowiedzi: Mam wrażenie, że zamiast wskazówki lub pomocy otrzymałem zestaw drwin. Znaczy, rozumiem ten cały przekaz o feromonach itd, jednak jakoś tego nie akceptuję, czy coś w ten deseń. (Wybaczcie, jestem trochę styrany po ciężkim dniu i ciężko napisać mi składnie).

Cały czas o tym wszystkim myślę, analizuję, staram się przewidzieć konsekwencje różnych scenariuszy (umysł ścisły, zboczenie zawodowe bardzo szczęśliwy) jednak wiem że to nic nie da. Od dwóch tygodni spałem łącznie kolo 12godzin. Mam wrażenie że to mnie przerasta. Jednak póki co z Waszych wypowiedzi wnioskuję, że nic innego niż "friendzone" mnie nie czeka, i że powinienem dać sobie siana. Chyba że coś do mnie nie dociera.



  PRZEJDŹ NA FORUM