Czy i ja jestem współuzależniona?
dziecko alkoholika
I to jest odwieczny dysonans. Paradoks, z którego ja i z pewnością nie tylko ja nie umiem się wyplątać. odnajdywanie satysfakcji w tym, co boli. A gdy boli, nie może być dobrze. Poszukiwanie psychologicznych wyzwań, nowych wrażeń, wstrząsów. To tak, jakby potrzebę szczęścia zastąpiła inna, osobliwa jakość, która na równi z nim jest warunkiem spełnienia, choć je wyklucza. Nie marzę o idealnym, stonowanym, spokojnym życiu, bo nie wytrzymałabymoczko Jako DDA mam nieprzełamywalną awersję do socjalizowania się kosztem przekonań, jest we mnie stała potrzeba rozsądnego buntu i przytomności, krytycznego i obiektywnego spojrzenia, którego nie przyznałabym masowej świadomości. Ale przecież nie tylko negatywne, destrukcyjne doznania dostarczają życiu dynamiki, prawda? Ja właśnie z tym przekonaniem staram się szukać szczęścia, które nie zanudzi mnie na śmierćoczko Piszę to Koluniu, z własnego punktu widzenia, ale widzę wiele podobieństw, więc mam nadzieję, że te refleksje i Tobie coś podpowiedzą, choć sama jestem pełna pytań


  PRZEJDŹ NA FORUM