Pomocy!!!
nie mam sil zyc..
ja tez popieram dziekuje bardzo za mile slowa.. wiem sam se to nie raz tlumaczylam ze mimo wszytsko warto zyc.. bo tez juz patrzylam smierci w oczy... ale walcze walcze trace nadzieje ale i tak sie nie poddaje.. tarce ja dlatego ze tak sie powtarza juz od X czasu..obiecuje se i w kolo... to moj 4 urlop i za kazdym razem to samo teraz bylam pewna ze bedzie naprawde wspaniale.. nie obiecywalam nikomu bo kazdy sie bal ze bedzie jak zawsze a ja chcialam udowodnic ze jednak stac mnie byc normlna i kolejny raz zawiodlam. siedzi mi to ciagle w glowei ze tak czekalam tak sie ciezylam chcialam udowodnic i co nic...kiedy ja w koncu udowodnie jak ja juz sama sobie nie ufam.. mysle wyjde ze znajomymi na piwo tez monza. i Ok 2 raz ok a np 3 i plyne bo to juz nie kac tylko potrezba wypicia mus.. wsty sie przyznac ale tak jest... a Matka biedna cierpi chcialaby dla mnie jak najlepiej a ja wciaz ja ranie... chce sie zmobilizowac wziasc w garsc ale juz nie wierze w siebie..ze juz jestem na straconej pozycji.. nic nie osiagnelam.. mam 30 lat, zadnych perspektyw na przyszlosc.. kolezanki pozakladaly rodziny sa szczesliwe.. ja wegetuje zyje z dnia na dzien.. i tylko jak jest wieczor czuje sie dobrze bo ide spac.. slabo spie to biore prochy bo inaczej nie moge..mysli tak mecza ze glowa puchnie.. becze a po prochach odplywam i spie i snie ze to jednak dopiero przedemna ten urlop. ale suma sumarum nie chodzi o urlop 10 lat tak strailam... nie wierze w ogole w sienie wydaje mi sie ze nic nie umiem nie umiem zyc normalnie przedewszystkimmm.. w ogle jak niedorozwoj umyslowy... b niska samoocena.. nienawidze sie wrecz czasem..... teraz wieczor niby lepiej ..ale rano to samo brak mi juz sil.. a te prochy tez chce odstawic bo to tez uzaleznia i z nalogu w nalog.... nieiwm juz naprawde.. narazie chce sie poskleic wrocic do siebie ale i tak co dalej to neiiwm.
Mimo to dziekuej za dobre i madre slowo :*


  PRZEJD NA FORUM