Pomocy!!!
nie mam sil zyc..
dzieki kochani ludzie za mile wsparcie i prawdziwe slow.. ale czytam to i... placze, placze ale czy to cos da nie wierze w siebie za grosz.. obiecywalam se nie raz...jak jestem trzezwa jestem strasznie zakompleksiona mysle ze na nic mnie nie stac... bardzo niskie poczucie wlasnej wartosci... kiedy wypije wierze we wszytsko... potafie czasem wypic normalnie (bo niby alkohol jets dla ludzi) i wmawiam se ze umiem, wiec niby dlacezgo jak pojade na urlop nie moge wypic ze znajomymi piwka pier dobrze drugi raz dobrze a potem... odplywam trace rozum.. gubie sie .. po wypiciu 3-4 pw mysle logiczniej niz na tzrezwo bo jak jest ten stan przejsciowy.. to nie wiem 2+2 ile to jest taka luka w mozgu.. tagedia.. potem jak juz calkowicie dochodze do siebie... sama sie zastanawiam jak to jest mozliwe przeciez nie jestem az taka glupia jak mozna dopuscic do takiego stanu i bledne kolo..teraz jestemza granica, pracuje codzien nie mam nawet kiedy wybrac sie gdzies na pomoc, wolnego tez nie moge wziasc bo i tak o wlos mnie by wywalili za ten urlop (4 dni przedluzylam), w ogole jak pomysle tak czekalam tak wierzylam ze tym razem udowodnie ze bedzie wspaniale cudnie, spacery, rozmowy, nawet usiasc wypic piwko czemu nie... ale widocznie ja nie moge.. momo ze tu czaem wypije i na drugi dzien jest ok.. atam w Pl jak pojade po kilku dniach trace rozum nie jestem soba.. wiem czasu nie cofne a tak bardzo bym chciala.. to najbardziej boli czekalam odliczalam miesiace, tygodnie, dni, a to pryslo jak banka mydlana, a ja pokazalam zamiast sie tak jak chcialam z jak najlepszej str pokazalam znow swojego Demona... zamiast wrocic jak Pani to ja jak "lajza" zaprzeproszeniem.. wykaczona, trzesaca, zdesperowana i zalamana. nawet tu obiecalam ze chodz ten jeden raz powiem :urlop byl super!!! a nie zrobilam nic dla siebie dobrego, ze soba na kozysc, tylko same straty, watrobe i tak mam uszkodzona(chorowalam na zapalenie typuC), oczy chore i niszcze sie doszczetnie. wiem mam nie ogladac sie za siebie ale to mnie ciagle gryzie ciagle widze ten miesiac temu jaka bylam radosna ze miesiac pzrerwy i pokaze na co mnie stac, udowodnie... a tu jak zwykle jak przez 10 lat psuje nerwy Najblizszym i sobie, ja to juz jestm takim klebkiem nerwow ze nie da sie opisac, i czuje sie jak 0. nic nie warta osoba... chcialabym zakonczyc ten marny zywot ale jednak chyba mam ta iskierke nadziei na lepsze jutro ale kiedy to nastapi. skad brac sile i wiare kiedy nic sie nie poprawia przez 10 lat juz... cale zycie staje mi przed oczymaa jak to wszytsko na negatywie... nie potrafie myslec pozytywnie momo ze bardzo sie staram... wieczory sa lepsze ale poranki tragedia.. nie moge sie ogarnac.. ubrac sie to dla mnie problem... jedyne co w tej chwili by mnie pocieszylo to cofnac czas znalezc sie na nowo tam u rodziny... ale wiem ze sie nie da.. a teraz na co czekam na za rok.. i znowu bedzie to samo.. bede walczyc ale juz nieiwm .jak.. musze najpier ogarnac myslei bo w mozgu mi sie przewraca od tego wszystkeigo.. nawet pewnie to co pisze troche nie do konca ma lad i sklad ale naprawde czuje sie jak oblakana owca...
dziekuje Dziewczyny za mile slowa.. narazie wiem ze potrzebuje jeszcze troche czasua zycie dalej pokaze... narazie mam w sercu wielki smutek, bol i zal.....


  PRZEJD NA FORUM