Pomocy!!!
nie mam sil zyc..
do Ani: tak jetsem negatwynie nastawiona bo nie widze sensu swojej egzystencji jest mi b zle... i czuje sie taka nikomu niepotrzebna "rzecza"... na mezczyzne wydaje mi sie ze nie moge liczyc bo mimo ze mowia ze nie jsetem brzydka ja uwazam sie za zniszcona piciem facjate zaniedbana.. niechluja ktora nie zasluguje na normlanego faceta (dbam o higiene, o siebei sie stram o ile moge bo ost nie mam sil, checi ani mobilizacji), pisze teraz z takim normalnym kumplem i on by chyba chcial cos wiecej .. ale ja z gory zakaldam ze on nie dla mnie.. ze ja nie zasluguje na niego, albo tez ze ja nie bede z nim szczesliwa.. ja juz sama iewim naprawde mam rozdwojenie jazni i potrzebuje chyba na poczatke dobrego fachowac.. bo sam sie gubie ze swoimi myslami.. chciala bym miec normalnego faceta.. za chwile mysle.. ze nie nie zasluguje, jak dobry jakis to nie to nie dla mnie , za przystojny, za brzydki, za cwaniak, zadobry.. ja jestem nienormalna!!!!!
Do KAJI: kochana ja tez mogalm stracic prace juz nie raz zawsze udawalo mi sie jakos wykrecic mimo ze kierwoniczka znala juz prawdziwy powod.. wsydzialm sie tez za swoje czyny po wypiciu nie raz.. problem stwierdzilam juz dawno.. ale nigdy w stu % nie chcialam swiadomie zrezygnowac z alko... po ostrym przepiciu na "zjezdzie" nienawidzilam sie bylam pewna ze jestem alkoholicka ze bede sie leczyc ze nie tkne.. ale kiedy dochodzialm do siebie myslam.. co ja nie moge wypic z kolezankami piwak czy 2, kazdy pije przy imprezce nie koge jak to?! dlaczego?! i bledne kolo... tearz niby tez tak mysle wiec chyba problem bedze trwal do momentu az kompletnie zdam se spr z wagi problemu albo jak naprawde zaczne tracic wszystko (o majatku nie wspomne jaki przetrwoanilam mieszaknie piekne) ale jesli stracila bym rodzine jeszcze... o nie wyobrazam se.. stryczek by pozostal.. zreszta nie raz mialam nie tylko mysli ale i proby... ale dalej wychodze z zalozenia ze ja np idac na grilla nie bede siedziec pzr orezadzie i tak im sposobem chyba nigdy sie nie uratuje tak naprawde.. ciezkie to.... bylam na odwyku ... nie pomoglo bo nie chcialam chyba chcialam sie oczyscic z toksyn, szlapac rownowage psychiczna bo pzry okazji leczylam depresje... i zacac na nowo nie pwoeim nie pilam dlugo zanim siegnelam po 1 piwko... i bylo dobrze drugie bylo dobrze a trzecim razem znow odplyw wiec tak bedzie chyba zawsze.. i tez zaowazylam towarzystwo ma na mnie duzy ogromny wplyw... tutaj jak jestem wypije czasem z 2-4 piwka i ide grzecznie spac a u siebei w miescie jak zaczne z normalnymi ... i niby ide do domku to skrece zawssze tam gdzie tylko czekaja na akiego glupka sponsora jak ja... wiadramiiiiiiii, wannami i malo.. msakara...
zglos sie kochana do poradni uzyskasz fachowa pomoc i staniesz na nogi dobrze ze jak na poczatek zdalas se sprawe z wagi problemu.. sama se na pewno nie poradzisz (nie to ze nie wierze w Ciebei) ale to jest tak podstena choroba ze jeszcze nikt sam se nie poradzil.. masz dla kogo zyc maz, dzieci..
bo ja jak narazie nie koniecznie mam kochajace rodzenstwo,Matke ktorych rowniez b kocham.. ale czasem se mysle ze moze dla nich lepeij zeby mnie nie bylo... puki nie uloze sobie zycia to jestem im tylko zmarwieniem..a cos sie nie zapowaida.. poznalam dzis chlopaka spokojny widac ze dobry i ok ale okazuje sie zonaty no to odrazu odpada twierdzi ze w trakcie rzowodu ale to juz nie to... nie ufam ludziemmmmm...
w ogle od tego picia i tych prochjow (w tej chwili jestem czysta ale za duzo mysle zbyt duzo) mam cos z mozgeim naprawde rozdwojenie jazni czy to .. cos gorszego sama nieiwm, ale sama sie czasem nie poznaje...


  PRZEJD NA FORUM