Współuzależnienie
Witajcie. Dobrze powiedziane "a ja swoje (życie) zaczynam ratować. Tak trzymaj !!!!!
Ja jestem po trzecim spotkaniu z terapeutą. Niewiele, ale jestem dumna z siebie, bo zaliczyłam pierwsze zwycięstwa w potyczkach z meżem. Udało mi się zawalczyc o własne uczucia i powiedziec nie zgadzam się , nie chce, to nie jest zgodne z tym co ja czuje. Oczywiście był bunt, grożenie samobójstwem, tym że pójdzie kupic wódke i napije się, ale to wszystko było ponad mną. Skończyło się na głębokim szoku, że cos ze mną jest nie tak. I wiecie co , po raz pierwszy od wielu lat nie czułam się winna zostawiajac go samemu sobie, zostawiajac jego problemy i potrzeby jemu samemu. Świadomość manipulacji i prawo do własnego szczescia, które na terapii uświadamiam sobie dodaje mi skrzydeł. Powiedziałam mu że kocham go, że pragnę żeby był zdrowy i szcześliwy ale nie pomoge mu, bo w tej sytuacji odpowiadam tylko i wyłącznie za siebie i swoje czyny. Już sie nie boję . Zyczę Wam tego samego, bo ja czuje, że jestem na własciwej drodze do ozdrowienia. I jeżeli moge coś jeszcze powiedzieć, to ratujcie siebie jak najszybciej i nie pozwólnie dalej soba manipulowac, bo osobie uzaleznionej nie mozna wierzyć, nie mozna jej zbawic , ani uleczyć jeżeli sama tego nie bedzie chciała. Pozdrawiam


  PRZEJDŹ NA FORUM