Współuzależnienie
Dziękuje wesoły Wiem, że mam wielki problem z asertywnością nie tylko względem męża ale w ogóle ludzi. Pracuję nad tym. Uczę sie cierpliwości wesoły Wiem, że do wielkich rzeczy można dojść małymi kroczkami. Mysle, że macie rację. Bezpieczna domowa przystań jest idelaną szklarnią dla alkoholika. Żądajac zmian, burzymy porzadek pijackiego życia, a najlepszą obroną jest atak - a co Ty zrobisz, jak ja przestanę pić, jak sie zmienisz? Żałosne. Mój mąż też mi zadawał takie pytania. Wtedy nie rozumiałam tych mechanizmów. Strałam się , upokarzałam byle był spokój w domu. Brrrrrrr.
Dziś dzięki terapii, lekturze , dzięki Wam patrze na to inaczej. Ale jest we mnie lęk, co będzie jeśli on naprawdę coś sobie zrobi? Nie chcę się bać. Kiedy patrzę na moje życie, smutno mi jest. Wszystko dzieje się w jakimś celu. Często pytam, w jakim? Pewnie nie byłabym tym, kim jestem, gdyby nie moje doświadczenia. Marzę o tym by wreszcie ktos zaopiekował się mną, abym już nie musiała być tratwą dla tonącego, pewnie macie podobnie wesoły i zgadzamn się z Tobą Smutna, że najgorsza jest bezsilność i nieustanne, monotonne, bezowocne wałkowanie tematu. Czy chce odpuscić? I tak i nie. i to jest najgorsze, to chyba nazywa się współuzaleznieniem. Ale Madziu nie poddam się , nie ulegne "szntażom męża" i będę uważna wesoły


  PRZEJDŹ NA FORUM