Współuzależnienie
Dzieci wyszły do szkoły... Teraz mogę popłakać... Mam dość życia długi, pijaństwo, wyzwiska, szydercze uśmieszki to ciągnie się za mną od jakiegoś czasu. Myślałam, że próbuje coś zmienić, ale było dobrze dlatego, że to ja się starałam. W czwartek pojechałam na pogrzeb do mojego kuzyna (600 km od domu) i mimo tego, że zostal sam z najmłodszymi dziećmi nie maleństwa (12 i 8 lat) ale też potrzebują opieki miał okazję żeby pić w piątek były jego urodziny więc kolejna okazja, ja wróciłam w sobotę rano, a mój mąż tak się cieszył z mojego powrotu, że znowu musiał pić. Niedziela przelała kubeł goryczy, dowiedziałam się o kolejnych dlugach. Próbowałam rozmawiać coś wyjaśnić ale jak groch o ścianę. Zostawiłam go z dziećmi i wyszłam z domu, wyjechałam do siostry, tam w ciszy i spokoju postanowiłam, że ani jednego dnia dłużej...Rano pojechałam do pracy, po pracy wróciłam do domu. Jeszcze raz próbowałam rozmawiać, ale dowiedziałam się, że jestem kurwą włóczę się chuj wie gdzie, nie wytrzymałam kazałam mu się spakować i wyjśc z domu. Tak zrobił chyba tylko na to czekał. Dzisiaj nie ma go w pracy. Telefon ma wyłączony. Ja zrobiłam wszystko chodziłam na terapię, zgłosiłam go do komisji, staralam się ratować to małżeństwo, ale chyba to był błąd. Do dzisiaj była bym już wyleczona z tej miłości, a tak będę cierpiała dalej. Nigdy nawet w najczarniejszych snach nie przypuszczałam, że zostane samotną matką trójki dzieci, bez środków do życia, boli oj bardzo boli...


  PRZEJDŹ NA FORUM