Pomóżcie Tomaszowi
Zagubiona, Z ławką było ciekawie i nawet czarodziejsko... Jeszcze w sklepie przyglądał mi się jakiś fajny chłopak/facet. Potem przysiadł się do mnie i zaczęliśmy rozmawiać. Powiedziałam mu wszystko, jak jest, co się ze mną dzieje. Ciężko mu się wierzyło w to, co słyszał, bo nie wyglądałam na umierającą. Może gdybym wyglądała, toby ze mna nie siedział. Poprosiłam go o 10 złotych, powiedziałam, zgodnie z prawdą, że bez czteropaka okocima mocnego nie mam co startować do mamy 35 km pod Warszawę, bo mnie może dopaść padaczka. Pożyczył pieniądze, któych oczywiście nigdy nie oddałam. Dotarłam do mamy, chciałam pojechać na prywatny detox, gdzie przyjęli mnie wcześniej, kiedy miałam we krwi... itak nikt tu nie wierzy ile. Matka mi zabroniła, zamknęła w domu i czekała aż wytrzeźwieję. To była najgorsza doba w moim życiu, umierałam z bólu i strachu przed padaczką ale się udało. POszłam na słynną w Warszawie Kolską. Po wyjściu zaczęłam szukać odwyku, trwało to 10 dni, w czasie których oczywiście piłam. Ja nie chciałam przestać pić, chciałam się jedynie podleczyć, nabrać sił. Nie wiedziałam tylko, że po 6 tygodniach odwyku zostanę doprowadzona do niesamowitego hipnotyzera, który zdjął ze mnie głód alkoholowy. Nie jestem religijna ale uważam, że ten chłopak na ławce i wszystkie inne sytuacje, które miały miejsce później, to jakiś spisek sił nadprzyrodzonych. Mnie wyleczył niesamowity lekarz, więc ja, jako jedna z niewielu na świecie niepijących alkoholików, nie cierpię i nie potrzebuję terapii. Wszystkich innych podziwiam za siłę woli i chylę czoła przed ich odwagą.


  PRZEJDŹ NA FORUM