"zakazany związek"
przyjaźń i wpojone określone wzorce- co robic?
Witam. Mam na imię Iza, mam 20 lat i mam problem z którym nie potrafię sobie do końca poradzic. Moja historia jest związana z moim przyjacielem, z którym znam się już ponad 6 lat. Jestem dziewczyną z miasta, która przeprowadziła się na wieś wraz z hodowlą psów. W tej wiosce od dziecka mieszka mój przyjaciel. Od początku nasza znajomośc szła w dobrym kierunku, wspolne rozmowy godzinami przy płocie, dzień w dzień. Wspólne wypady na rozne imprezy disco-polo, tańce, grille nie grille, doradzanie sobie nawzajem itp. Wszystko było zawsze w porządku aż przyszedł czas kiedy chłopak przyznał mi się, ze mu się podobam i może byśmy mogli sprobowac czegoś wiecej. Wtedy nie zgodziłam się, gdyz nie czułam się gotowa na budowanie związku. Wolałam by dalej był moim przyjacielem. Bardziej traktowałam go jak brata niz jak materiał na chłopaka. Ja jestem dziewczyną pracowitą, która wie jak to jest gdy nie ma się 5 minut dla siebie. Hodując psy duzej rasy takiej jak Dog Niemiecki, trzeba jednak wiele czasu poswięcac. W szczególności gdy pojawiają się mioty czasem od 2-3 suk naraz i jest np. 20 szczeniąt do opieki. Dostawianie, dbanie, pilnowanie bu suka nie przygniotła, oprócz tego pozostałe psy w pomieszczeniu gospodarczym przerobionym na tak zwaną "psiarnię" sprzątanie pomieszczen, łóżek itd. takie rzeczy robi się w kółko by psom było dobrze. Do tego obowiązki domowe, no i oczywiście kawałek ziemi, ogród i utzrymanie go w stanie idealnym gdy takie stadko potem biega i kopie, gryzie. Dlatego nie przeraziło mnie to gdy widziałam, ze on ma potężne gospodarstwo i rozumiałam gdy nie zawsze miał dla mnie czas. Po 5 latach z powodu kłopotow rodzinnych musiałam się wyprowadzic z domu. Moi rodzice się rozeszli, moj ojciec mieszka z konkubiną, przez ktorą ja musiałam opuścic własny dom i aktualnie mieszkam z rodzicami mojego ojca. Z powodu przeprowadzki urwał się nasz kontakt. Przez rok tak jakbysmy zapomnieli o sobie on tam probował z jakimis dziewczynami, ja tak samo ale nic nma nie szło w końcu jakos ni stąd ni zowąd udało nam się skontaktowac ze sobą. Byłam szczesliwa spotkalismy się i pojechalismy do restauracji. Po tym spotkaniu coś we mnie drgnęło nagle zaczełam niespodziewanie... tęsknic za nim, myslec jak fajnie było kiedyś i wiele mysli nie dawało mi spokoju, a w szczegolnosci to, ze on był ciepły jak zawsze, jednak tym razem był jakis dziwny. Ja odczuwałam takie zakłopotanie, taki wstyd ale przyjemny, gdy za każdym razem nasze wzroki się spotykały. Zapytałam więc 2 dni później czy coś się stało, bo odczułam coś dziwnego w czasie tego spotkania, jesteś jakiś inny, a on na to ''my to w ogóle mamy jakąs dziwną barierę uczuc" od tamtej pory zaczełam sie zastanawiac o co mogło mu chodzic, az w koncu nie wytrzymałam i zapytałam się go by powiedział mi prawde. To powiedział, że ojciec mu zawsze wpajał by szukał dziewczyczy porządnej, pobożnej- ze wsi". Mimo, ze ten ojciec jego to lubił mnie i nigdy nie dawał mi do zrozumienia, ze cos do mnie ma, jestem bardzo rozgadana i otwarta, lubiłam zartowac, ale nagle zrozumiałam o co w tym wszystkim chodzi. To taki podział między dziewczyną miastową, a dziewczyną ze wsi. Dla mnie to nie ma żadnej różnicy na prawdę. Nie chcę tu nikogo urazic, bo sama nie rozumiem dlaczego takie podziały istnieją. Mój przyjaciel boi sie reakcji swojego ojca i otoczenia. Ten wzorzec o którym wspominałam to dziewczyna pobożna, pracowita, przestrzegająca wszytskich zasad, świat itd itd. Ja jestem z rodziny gdzie nie było wymuszane chodzenie do kościoła co niedzielę i ja osobiscie jak chcę i czuje taką potrzebe, to pójde ale nie płacze gdy nie pójdę.
I ja nie wiem co mam zrobic, bo z jednej strony no czuje ze kocham tego chłopaka, i wiem ze on mnie też, on mnie zna i wie, że nie jestem jak okreslał nie raz lalą z tipsami i toną tapety na twarzy, ale boi się przełamac, bo ludzie na wsi znają jego rodzine bardzo dobrze i potem posypala by się negatywna opinia na ktora oni nie moga sobie pozwolic typu "a ten syn to zwiazał sie z taka dziewczyna z miasta przyszli to to tacy do kosciola cos nie chodza pewnie kocia wiara, maja groźne psy, a jeden to nawet wyszedl na ulice i chcial się na dziecko rzucic (co było kompletną bzdurą), a dziewczyna pewnie jakas satanistka odprawiająca czarne msze i pewnie to jakaś dupodaja. Bezbożnica" itp. komentarze. Znam tych ludzi i wiem jacy są. Raz w życiu byłam w tej kapliczce na wsi, a gdy juz sie nie pojawiłam drugi raz 4, 10, bo wolałam pojechac rowerem do miasta do koscioła niz cała msze czuc na sobie spojrzenia tyc ludzi, to poszła plotka od kogos ze ja i rodzice moi to kocia wiara, oczywiście prostowałam te bzdury. A ten przyjaciel mój nie moze podskakiwac zabardzo ojcu, bo to by zepsuło zaraz relacje całej rodziny, a tego tez za żadne skarby nie chcę, bo cięzko by mi było zyc ze swiadomoscia, ze moj chłopak jest skłócony z cała rodziną z mojego powodu, bo syn zbratał się z "plebsem, ktory nie wie co to kombajn". I teraz obojgu jest Nam ciezko bo on nie patrzy na te wzorce ktore wpajał mu ojciec, ale tez nie moze mu sie sprzeciwic. Dodatkowym minusem jest to, ze pochodzę z rozbitej rodziny a moja historia zycia jest lepsza niż "moda na sukces". Przekonanie tego ojca nie wchodzi w gre, gdyż on ma swoje poglądy na świat i te okreslone wzorce, ktorymi on się kieruje. Przecież nie mozemy wsiasc do pociagu byle jakiego i jechac tak daleko az sie tory skonczą. Mówią, ze miłosc jest najwazniejsza i ze mimo przeszkod trzeba byc razem- tak zgadzam sie ale na taki krok moga sobie pozwolic ludzie, ktorzy nie mają nic do stracenia, a ludzie ktorzy maja duzo do stracenia raczej nie posuwają sie do takich czynów. Tak więc, jesli jakaś osoba ma jakąś "mądrą" radę, to bardzo proszę o to by mi tu to napisano. smutny


  PRZEJDŹ NA FORUM