Pomiędzy młotem a kowadłem
Nie ma na razie perspektyw żeby uciec z domu i zamieszkać razem. Moim celem jest skończyć szkołę iść do pracy. Rodzina wiązała ze mną pewne nadzieję, że odziedziczę dom i będę zajmował się rodzicami na starość. Pochodzę z małej miejscowości, boją się także, że ktoś się dowie, chociaż nie wiem co kogoś interesuje co ja wole. Chciałem powiedzieć z miłości matce o wszystkim żeby ją nie okłamywać, liczyłem na zrozumienie, jednak się bardzo przeliczyłem. Nie zamierzam zrywać mojego związku bo serce mi mówi, że jestem w nim szczęśliwy a całkowitym spełnieniem szczęścia było by uzyskać akceptacje ze strony tych trzech osób na mój związek. Moj chłopak tez musiał z tego wszystkiego iść do psychologa, wszyscy wokół przeżywają to co się stało a ja za bardzo uważam, że to wszystko przeze mnie. Nie jestem typem buntownika żebym uciekł z domu, zrobił awanturę, albo groził że coś sobie zrobię. Ale ta sytuacja sprawia, że ciągle boli mnie głowa, czasami nie potrafię powstrzymać uczuć nagromadzonych w sobie. A odpowiedz psychologa na pytanie co mogę zrobić brzmi, nie wiem. Musze czekać i myśleć, cały czas bić się w sobie. Wiem, że na świecie są ludzie z poważniejszymi problemami, mają raka, umierają, cpają, tłumacze to matce że mogłem być jednym z nich ale jestem tylko tym kim jestem. Szkoda, że telewizja i środowisko tworzy w naszych bliskich zły światopogląd o osobach homo, przepełniona jest stereotypami i nietolerancją. Rodzice niszczą osobowość swoich dzieci, nieświadomie robiąc to z "miłości"...


  PRZEJDŹ NA FORUM